Co się będzie działo....?



Apel Parafialnej Rady Ekonomicznej

Parafialna Rada Ekonomiczna składa podziękowania Parafianom za ofiarność
i finansowe wsparcie w trudnym dla nas wszystkich okresie pandemii.
Covid nie stanowi już przeszkody w czynnym uczestnictwie w życiu naszej parafialnej wspólnoty,
jednak wiele osób ze względów zdrowotnych uczestniczy we Mszach św.
dzięki  transmisjom internetowym,
a przyjęcie Komunii św. w domu umożliwia im posługa nadzwyczajnych szafarzy.
Wszyscy mamy świadomość, że zarówno pandemia jak i obecnie wojna na Ukrainie ma duży wpływ na sytuację gospodarczą
na świecie i w Polsce - co przekłada się również na wzrost kosztów utrzymania parafii
i wzrost kosztów koniecznych remontów.
Dlatego Parafialna Rada Ekonomiczna w dalszym ciągu podtrzymuje prośbę o finansowe wsparcie
poprzez wpłaty bezpośrednio na konto parafii,
co pozwoli nam normalnie funkcjonować i nie zadłużać parafii – tak jak udaje się to do tej pory.

Nr konta Parafii Podwyższenia Krzyża Św. i MB Uzdrowienia Chorych: 

42 1050 1214 1000 0023 1548 9068

tytuł wpłaty: „darowizna na cele kultu religijnego”. Bóg zapłać za przekazanie darowizn!

GRUPY I DIAKONIE WE WSPÓLNOCIE PARAFALNEJ


ŚWIADECTWA

Będziecie moimi świadkami....
 
Wspólna droga za Chrystusem

Andrzej: Jesteśmy małżeństwem od ponad 25 lat. Kiedy dowiedzieliśmy się, że w niedzielę 13 maja mamy podzielić się świadectwem naszego życia, to uzmysłowiliśmy sobie, że dokładnie 6 lat temu, w 2012 roku, w naszym kościele czyniliśmy dokładnie to samo.  
Miejsca, czas, zdarzenia, ludzie, których Pan stawia na naszej drodze życia nie są przypadkiem, ale darem Boga. Należy tylko szeroko otworzyć swoje uszy i oczy, by je dostrzec.
Bożena: To i wiele innych zdarzeń miało miejsce w naszym życiu. Jedno z nich rozpoczęło nasze wspólne podążanie za Chrystusem. Mając 15 lat umiera moja mama. Od tego momentu moim wzorem staje się rozmodlona i pracowita babcia. To właśnie ona nauczyła mnie, że jedno nie może istnieć bez drugiego, ponieważ nie przyniesie owoców. Kiedy stanęłam przed wyborem drogi życiowej poprosiłam ją, by mi pomogła w podjęciu decyzji. Ona odpowiedziała, że owszem może mi pomóc, ale najlepiej jak poproszę o to moją Matkę w niebie. Dlatego podjęłam trud 9-cio dniowego pielgrzymowania z Warszawy na Jasną Górę (choć wcześniej pielgrzymowałam z naszej parafii). I właśnie na tej pielgrzymce Maryja wskazała mi na człowieka, który za kilka lat został moim ukochanym mężem. Od tej pory każdego roku zawsze razem w rocznicę ślubu pielgrzymujemy do naszej Jasnogórskiej Pani. Maryja jest dla nas wzorem, od której uczymy się pokory, ufności, zawierzenia, wierności, miłości oraz słuchania Boga i wypełniania Jego woli.
Monika: Dlatego każdy dzień rozpoczynamy od indywidualnego spotkania z Bogiem. Rozważamy Słowo, które On dla nas przygotował. Modlitwa uczy nas nie tylko słuchania i budowania relacji z samym Bogiem, ale i z sobą nawzajem. Naszym ulubionym miejscem w domu nie jest wygodna kanapa, ale stół, przy którym dzielimy się naszymi troskami, problemami, a także radościami i odniesionymi sukcesami dnia. Niezwykłym darem dla mnie jest możliwość uklęknięcia wraz z moimi rodzicami do modlitwy wieczornej, podczas której oddajemy Bogu wszystko to, co wydarzyło się w danym dniu. To modlitwa daje nam pokój, radość i siłę, dzięki której możemy służyć w Kościele. Kościół to nasz drugi dom, i tak jak dbamy wspólnie o nasz rodzinny dom, o siebie nawzajem, tak staramy się troszczyć o Dom naszego Ojca i całą wspólnotę parafialną.
Andrzej: W Domu naszego Ojca znajduje się drugi stół, który nas jednoczy – stół eucharystyczny. Nie wyobrażamy sobie przeżycia dnia bez uczestnictwa w Eucharystii. Świadomość tego, że każdego dnia uczestniczymy w największej ofierze naszego Pana Jezusa Chrystusa, w Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu oraz możliwości korzystania z pokarmu, którym jest Jego Ciało powoduje, że odczuwamy głód i pragnienie bycia na najwspanialszej Uczcie. Na rozpoczęcie mszy św. kapłan całuje ołtarz. Ten gest wykonuje z wielkim szacunkiem i czcią. W duchu czynimy to samo, gdyż to właśnie tu czerpiemy ze źródła, tu otrzymujemy wiele łask, którymi pragniemy dzielić się z innymi. Dla mnie szczególnie ważne jest bycie blisko ołtarza, gdyż od 7 roku życia byłem ministrantem. Bardzo brakowało mi tego, gdy się pobraliśmy i byłem po tej drugiej stronie ołtarza. Dlatego kiedy po kilku latach małżeństwa otrzymałem propozycję bycia szafarzem bardzo się ucieszyłem. Zgodę na moja posługę musiała wyrazić również moja żona, która powiedziała, że jeśli jest to pragnienie mojego serca, by nadal służyć Panu Bogu przy ołtarzu, to mam się w ogóle nie zastanawiać. Bożenka w mojej służbie nie jest kibicem, ale współuczestniczy w niej, interesując się chorymi, modląc się za nich oraz pomagając im. To dowód na jedność małżeńską, w której miłość jest wzajemną służbą, prawdziwą relacją. Relacji z Bogiem i drugim człowiekiem uczymy się każdego dnia wsłuchując się w Boże słowo oraz we wspólnocie Kościoła.
Bożena: Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że współuczestniczymy razem w życiu rodzinnym i w życiu Kościoła. Ogromne szczęście i dumę przynosi nam nasza córka, która już od najmłodszych lat szukała żywej relacji z Bogiem. W centrum jej życia jest Chrystus. Z odwagą przyznaje się do Niego wszędzie tam, gdzie się znajduje. Czasami to nie my – rodzice, ale ona jest dla nas wzorem i przykładem. To ona między innymi była inicjatorką, by w niedziele i dni wolne wspólnie odmawiać modlitwę brewiarzową czy też rozważać Słowo Boże i nim się dzielić. Kościół jest naszym drugim domem, gdyż tak naprawdę wszystko w nim się zaczęło. Przez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa i jako umiłowane dzieci Boga włączeni do wspólnoty Kościoła, a przez Sakrament Bierzmowania staliśmy się dojrzałymi chrześcijanami. To nas zobowiązuje. Nie wyobrażamy sobie, że możemy być tylko biernymi słuchaczami, widzami czy też statystami. Czas, który poświęcamy Panu Bogu poprzez nasze zaangażowanie w różnych grupach i diakoniach parafialnych owocuje w naszym życiu małżeńskim i rodzinnym. Coraz bardziej rozumiemy, że sensem naszego życia jest dążenie do świętości, a nadrzędnym jego celem wzajemna troska o zbawienie nas wszystkich.
 Dlatego kochani nie zwlekajmy dłużej – „wstańmy z kanapy” i zawalczmy o nasze zbawienie, o zbawienie naszych bliskich, a także pomóżmy tym, którzy się pogubili w życiu i od Boga odeszli. Byśmy mogli u schyłku swojego życia powtórzyć za Św. Pawłem: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem”.                                                          Bożena, Andrzej i Monika Stenclowie
 
Przez pierwsze kilkanaście lat naszego małżeństwa nie angażowaliśmy się zbytnio w życie Kościoła. Nasze zaangażowanie ograniczało się praktycznie do uczestnictwa w niedzielnych mszach św.
Dużo pracowaliśmy, w rodzinie pojawiały się kolejne dzieci “(w sumie mamy 4 dzieci). Wszystko to razem powodowało, że pojawiało się między nami coraz więcej problemów i nieporozumień. Zaczęliśmy się od siebie oddalać i cała rodzina na tym cierpiała.
Kiedy byliśmy już praktycznie pod ścianą Bronia zaproponowała uczestnictwo w rekolekcjach małżeńskich typu Marriage Encounter “w Czechowicach-Dziedzicach. Dla mnie był to chyba pierwszy moment kiedy poczułem, że sakrament małżeństwa, to siła która pomaga w przezwyciężaniu różnego rodzaju kłopotów i naszych ograniczeń.
Potem na jednych z niedzielnych kazań usłyszeliśmy od ówczesnego wikariusza  x. Leszka o tworzącym się przy naszej parafii Domowym Kościele. Na początku byłem przeciwny w uczestniczeniu w tych spotkaniach. Na spotkaniach raczej milczałem z nieufnością. Bronia ciągle mi powtarzała „widzisz jak Bóg Cię kocha i ciągle upomina się o Ciebie”.
Z biegiem czasu okazało się, że wspólne spotkania, wspólna modlitwa otwiera nas nie tylko na ludzi na zewnątrz, ale przede wszystkim zaczęły się poprawiać relację między nami. Zyskała na tym cała nasza rodzina – ten najmniejszy z kościołów. Coraz łatwiej rozmawiało nam się nawet na trudne tematy. Problemy mogliśmy rozwiązywać na bieżąco.
Jakiś czas później ku mojemu zdziwieniu x. proboszcz zaproponował mi posługę Nadzwyczajnego Szafarza w naszej Parafii. Mocno zastanawiałem się nad tą propozycją, ale Bronia znowu: „Bóg Cię kocha i upomina się o Ciebie” i co miałem zrobić?
Nie przypominam sobie w moim życiu wiary jakiś wielkich chwil uniesień, które zapadają w pamię
 na całe życie. Jest to raczej codzienne czerpanie siły ze świadomości Bożej miłości oraz uczestnictwie w życiu kościoła tego rodzinnego, naszej grupy Parafialnej DK, życiu naszej parafii i w końcu całego kościoła powszechnego.
Patrząc na nasze życie z perspektywy ostatnich kilkunastu lat jestem pewien, że gdyby nie Bóg i uczestnictwo w życiu jego Kościoła nasza rodzina nie przetrwałaby.
Wspólnotę Domowego Kościoła  postrzegamy jako wspaniały dar dla naszego małżeństwa otrzymany od p. Boga. Czas, w którym odkrywamy jak p. Bogu zależy na każdym z nas, aby osobiście się “z nami spotkać.
Pogłębienie relacji z p. Bogiem poprzez modlitwę indywidualną, wspólnotową, a szczególnie poprzez wspólną modlitwę małżeńską, powoduje ożywienie naszego małżeństwa.
Skierowanie naszego małżeństwa w stronę p. Boga, szukanie Go, pragnienie poznania Go, powoduje pozytywny wpływ na nasze małżeństwo. Głównym bardzo konkretnym owocem okresu bycia we wspólnocie DK jest dużo lepszy kontakt z mężem, przestałam czuć się samotna w małżeństwie, czuję się rozumiana i kochana przez męża. Pomimo upływu 24 lat, wychowywania 4 dzieci, nasza więź staje się cieplejsza, czulsza, łatwiej nam jest porozumieć się w trudnych chwilach. Wcześniej nawet nie pomyślelibyśmy o tym, że Domowy Kościół może na pomóc właśnie w ten sposób.          Bronia i Marek

Chcę podzielić się świadectwem mojej wiary.
Od kiedy sięgam pamięcią, rodzice wychowywali mnie i brata Andrzeja w głębokiej wierze, w której dojrzewałam i żadne, nawet najtrudniejsze sytuacje życiowe nigdy jej nie zachwiały.
Ogromnym autorytetem i wzorem był dla mnie mój tato. Wspaniały ojciec, mąż, człowiek głębokiej wiary. Szczególne nabożeństwo miał do Jezusa Miłosiernego. Gdy miałam 14 lat tatuś poważnie zachorował. Gdy umierał miał zaledwie 49 lat. Przez wiele dni przed jego śmiercią czuwaliśmy na zmianę przy jego łóżku. Na dwa dni przed śmiercią poprosił, abyśmy wszyscy zebrali się przy nim. Chciał się z nami pożegnać. Nigdy nie zapomnę tego dnia i słów wypowiedzianych przez niego – chociaż minęło kilkadziesiąt lat. Cytuję: „kocham was bardzo, żali mi jest was zostawiać tu na ziemi, ale cieszę się, że idę spotkać się z Jezusem, rodzicami, siostrami i braćmi”
Te słowa ojca otworzyły mnie całkowicie na rzeczywistość nieba, jako ostateczny cel, mój i każdego człowieka wierzącego w Jezusa, który za nas umarł i dla nas zmartwychwstał.            Marta

Kiedyś, jako katechetka, w każde wakacje uczestniczyłam w rekolekcjach oazowych dla osób katechizujących. Brakowało mi stałej formacji w ciągu roku. Jako osoba dorosła nie mogłam już uczestniczyć w spotkaniach oazy młodzieżowej, która wtedy bardzo prężnie działała w tej parafii. Nie mogłam też uczestniczyć w formacji duszpasterstwa akademickiego, gdyż nie byłam studentką, oraz duszpasterstwa rodzin jako osoba niezamężna. I właśnie w takim okresie poszukiwań przeze mnie odpowiedniej grupy, do parafii przyszedł ksiądz Tadeusz Skrzypczyk, moderator diecezjalny Wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.
Zaczęłam uczestniczyć w spotkaniach tej grupy. Jestem w niej do dzisiaj. Jest to już ponad 30 lat. Przez cały ten czas doświadczam opieki i troski Boga o mnie. Duch Święty mnie wychowuje, abym stawała się dojrzałą chrześcijanką. Rozwija we mnie dary złożone w mej duszy w czasie chrztu św.: mądrości, rozumu, umiejętności, rady, męstwa, pobożności i bojaźni Bożej. Pomaga odkrywać zdolności, talenty. Dodaje odwagi, abym nimi służyła we wspólnocie, uczy jak dzielić się nimi.  
To On pozwala mi wytrwać w podjętych postanowieniach, słyszeć głos Boga w mym sercu, świadomie przeżywać Eucharystię. Dzięki mocy Ducha Św. mogę przynosić Jego owoce: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
To Duch Św. pomógł mi przeżyć ciężki okres w moim życiu w czasie choroby mamy i po stracie najbliższych.  
Czasem mówię, że udało mi się coś zrobić, że przypadkowo wydarzyło się to czy tamto. To nie przypadek, to nie jest moja zasługa. To Bóg, który działa we mnie mocą Ducha Św., a przypadki są tylko w gramatyce, To Boża opieka i pomoc Ducha Św. Im bardziej dostrzegam działanie Ducha Św. w swoim życiu, tym więcej doświadczam Jego pomocy i opieki. Całe moje życie jest w rękach Boga. Od Niego wszystko zależy. I to pomaga mi zrozumieć Duch Św. I Chwała Mu za to.                            Maria

Mieszkam i żyję tutaj, gdzie na moich oczach powstawała nasza Parafia. I jestem niezmiernie wdzięczna Bogu za ludzi, którzy pokonując liczne przeszkody wznosili z ogromną determinacją tę świątynię. Jak zwykle najwięcej było gapiów i sekundantów. Ja byłam wtedy gapiem.
Zajęta własnymi sprawami, organizowaniem życia małżeńskiego, rodzinnego nie miałam czasu na sprawy Boże, duchowe, kościelne. Od tego byli inni.
Szanowałam Boga i ceniłam Kościół. Byłam nawet na spotkaniu z Papieżem JPII na Muchowcu, ale nie angażowałam się w życie parafialne, nie rozumiałam i nie zgłębiałam Pisma Świętego, właściwie to nawet się nie modliłam. Bóg był dla mnie odległy, chyba nawet o mnie nie wiedział. „Miał przecież tyle ważniejszych spraw na głowie”.
Z przyzwyczajenia i obowiązku chodziłam w niedzielę na Mszę Św. i od czasu do czasu do spowiedzi. Lubiłam śpiewać kolędy i pieśni o Krzyżu, przez który przyszło zbawienie.
Ale to, za co czułam się naprawdę odpowiedzialna, to rzetelne wypełnianie obowiązków matki, żony, pracownika. Codzienność stopniowo zaczęła tak bardzo mnie przytłaczać, że przesłoniła całą radość i sens życia. Codziennie rano mobilizowałam słabnące siły, aby przeżyć kolejny dzień. Pomimo wysiłków i starań jedno z moich dzieci zostało okaleczone, a drugie o mało nie umarło. W małżeństwie też zaczęło się dziać nie najlepiej.  Podupadałam na zdrowiu i czułam się w najwyższym stopniu wyczerpana.
Szukałam pomocy u bioenergoterapeuty, ale po pierwszej euforii było coraz gorzej. W końcu zaczęła ogarniać mnie rozpacz i poczucie zupełnego bezsensu życia i wszystkiego co robiłam.
Kiedyś w drodze do Kościoła szloch zaczął rozsadzać mi wnętrze i z głębi czarnej bezdennej przerażającej pustki zawołałam: Boże, jeśli jesteś, daj mi wiarę! Ty wiesz że jestem matką! Jak ja w tym stanie mogę wychować dzieci, co dobrego mogę im przekazać?!
Kiedy doszłam do Kościoła byłam już spokojna. W dalszym ciągu nie rozumiałam słów Ewangelii, ale ogarnął mnie pokój. I rozpacz już nie wróciła. Teraz wiem, że tym zawołaniem dałam Bogu przyzwolenie do działania w moim życiu.
Przełomowe było spotkanie z kapłanem w szkole, w której pracowałam. Był cichy i pokorny. Kiedyś, po lekcji religii, bolał nad tym, że dzieci tak bardzo nie kochają Jezusa! Te słowa przebiły moje serce. Uświadomiły mi, że ja nie kocham Jezusa. I pomyślałam, że to jest wina nas rodziców, bo jak dzieci mogą kochać Jezusa skoro my Go nie kochamy?
Ten kapłan nauczył nas, kilku chętnych nauczycieli, modlitwy za szkołę za uczniów i ich rodziny.  Trudne sprawy oddawaliśmy w modlitwie Bogu. Ten kapłan był dla nas prawdziwym świadkiem Jezusa.
Wkrótce przyjęłam zaproszenie na rekolekcje odnowy życia w Duchu Świętym. Czytaliśmy Pismo Święte, słuchaliśmy konferencji objaśniających teksty, modliliśmy się do Ducha Św. o światło w tych rozważaniach. Wtedy zaczęły się otwierać oczy i uszy mojego serca i rozumu na prawdy wiary, na Boga Ojca, który bezwarunkowo kocha i pragnie szczęścia dla każdego człowieka; na Jezusa, który dla nas stał się człowiekiem i zamiast nas umarł na krzyżu i zmartwychwstał, abyśmy  mogli uwolnić się od grzechu i żyć pełnią życia tutaj i w wieczności; na Ducha świętego, bez którego tchnienia tylko cierń i nędze! Te prawdy dotykały mnie bardzo osobiście.
Długo i często adorowaliśmy Jezusa w Najświętszym Sakramencie uwielbiając go w dziele zbawienia ludzi i dziękując za wszystko co dla nas uczynił i nadal czyni.
Podczas uroczystej modlitwy przyjęłam Jezusa do swojego serca i do całego życia i ogłosiłam Go jedynym moim Panem i Zbawicielem. Od tej pory dzielę się z Nim wszystkimi problemami i troskami, powierzam swoje plany, a właściwie oddaję je do korekty. Bo On widzi lepiej i dalej, wie co naprawdę jest dobre dla mnie i tych, których kocham. Codziennie przymnaża mi wiary i nadziei. On sam uczy jak kochać, a jeśli ja nie umiem, to proszę aby On kochał prze ze mnie.
I to się dzieje, to jest ta rzeczywistość, której podświadomie pragnęłam, To jest rzeczywistość radości życia  w objęciach Boga żywego. Dlatego codziennie z wdzięcznością wołam słowami psalmu: „Miłuję Cię Panie, Mocy moja, Panie Ostojo moja i Twierdzo, mój Wybawicielu!”.                              Małgorzata

ZBAWIENIE
Jestem zwykłą, przeciętną osobą. Nie mam żadnego tytułu, nie jestem znana w polityce, media o mnie nie mówią i nie wygrałam w totolotka.
Stoję tu przed wami, ponieważ jestem osobą przeszczęśliwą.
Dlaczego? Bo moje życie ma cel. Każda sprawa w moim życiu ma sens i jest Ktoś, kto jest zainteresowany każdą chwilą mojego życia. Bo skorzystałam “z możliwości, jaką dał każdemu z nas Pan Bóg przez Osobę Jezusa Chrystusa.
W wieku dwudziestu paru lat wyjechałam na tydzień z pewną grupą osób. Czytaliśmy Biblię, rozmawialiśmy o tym, rozmyślaliśmy.
Dowiedziałam się wtedy że Bóg z miłości powołał mnie do życia i dał mi wszystko i wolną wolę. Że żyjąc poza Nim zgrzeszyłam i zerwałam możliwość bliskiej relacji z Panem Bogiem. Że Bogu Ojcu bardzo zależało na tym, żebym jednak mogła odbudować więź z Nim, żebym nie była sama. Dlatego posłał na świat swojego Syna, Jezusa, który umarł na krzyżu za mnie, po to, bym mogła żyć w miłości Boga.“I że ta miłość jest: cierpliwa, łaskawa, pełna pokoju, wszystko znosi, nie ustaje…
Dowiedziałam się też, że to dotyczy każdego człowieka, że każdy z nas może żyć w przyjaźni z Bogiem. I że to jest wybawienie, i to na wieczność.
W ostatnim dniu tego tygodniowego wyjazdu otrzymałam pytanie, czy chcę przyjąć Jezusa jako osobistego Pana i Zbawiciela?“Odpowiedziałam – Tak. Wtedy kilka osób pomodliło się ze mną.
Tak naprawdę jeszcze nie wiedziałam, co to znaczy dla mnie. Jednak Pan Bóg znał moją dalszą drogę i moje pragnienia: pokoju, radości, wzajemności, prawdy. Przez kilka lat czytałam codziennie Pismo Święte. Aż byłam gotowa na kolejny, ważny krok, bardzo ważną lekcję, przez którą przeprowadził mnie Pan Bóg. Stało się tak, że uczestniczyłam po raz pierwszy w cichej Adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Adoracja trwała pół godziny. Teraz, po czasie, mogę powiedzieć, że Pan Bóg zaczął działać w moim sercu, pokazywać mi siebie nie tylko, jako dobrego psychologa. Uczył mnie kochać sercem.
Aktualnie mam głęboką świadomość tego, czym jest dla mnie śmierć krzyżowa mojego Zbawiciela, jaką jest ogromną miłością, dającą mi szczęśliwe życie na zawsze. I dzięki tej miłości potrafię teraz spojrzeć na każdego człowieka życzliwie, z zainteresowaniem, z pokojem, z pewnością, że w tym drugim  człowieku żyje Jezus.
I dzięki tej miłości mam w sercu pragnienie, aby każdy człowiek miał możliwość poznać Jezusa i przyjąć Go jako swojego Pana i Zbawiciela.
Bo życie z Nim jest przeszczęśliwe tutaj, pełne wolności, a co dopiero TAM…                                      Sabina

W znanej kościelnej pieśni śpiewamy „Zbawienie przyszło przez Krzyż, ogromna to tajemnica...”
Na tę Tajemnicę - przez połowę  życia – miałam zamknięte oczy, uszy, serce i umysł. Wiedziałam, że Jezus umarł na krzyżu za grzeszników, aby byli zbawieni. Czyli za morderców, złodziei, oszustów, zdzierców i różnej maści łotrów. Ja się za taką nie uważałam. Nie byłam więc winna cierpień i śmierci Jezusa.
Intrygowało mnie jedno: dlaczego przed śmiercią krzyżową Jezus w Ogrójcu krwią się pocił? Czy tak bardzo się bał wiedząc jakie cierpienia i śmierć go czekają?
To były chwilowe rozmyślania. Obok, swoim torem biegło życie. Trzeba było podejmować obowiązki i rzetelnie je wykonywać. W codziennym zabieganiu nie było czasu na modlitwę. Zresztą, nie odczuwałam jej potrzeby. Pochłonięta obowiązkami nawet nie zauważyłam pustki, jaka we mnie powstawała. Zaczęło mnie ogarniać poczucie bezsensu tego co robię i bezsensu życia w ogóle. W końcu przyszła rozpacz. Z głębi tej rozpaczy, resztką sił zawołałam „Boże! Jeśli jesteś, to ratuj!”
Po pewnym czasie moja przyjaciółka przymusiła mnie do udziału w rekolekcjach odnowy życia w Duchu Świętym. Tam poznałam ludzi radosnych, życzliwych, pełnych żywej wiary. Tam modliliśmy się, prosiliśmy Ducha Świętego, aby oświecał nasze serca i umysły, rozważaliśmy Pismo Święte, adorowaliśmy Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tam doświadczyłam bezwarunkowej miłości Boga i własnej grzeszności. I tam dostałam odpowiedź na moje pytanie: Jezus w Ogrójcu krwią się pocił dlatego, bo wiedział, ze może przyjść taki czas, kiedy nikt nie będzie potrzebował Jego ofiary, Jego  męki i śmierci krzyżowej  - bo zaniknie przekonanie o grzechu!
Te słowa przeszyły moje serce. To ja nie czułam się grzesznikiem, to ja nie potrzebowałam do tej pory Zbawienia! Uświadomiłam sobie, że Jezus idąc, zamiast mnie, na śmierć odkupił moje winy raz na zawsze. I zmartwychwstał do Nowego Życia, aby mi je zaoferować.
Podczas adoracji prosiłam Jezusa, aby pomógł mi stanąć w prawdzie przed Bogiem i sobą i rozpoznać mój grzech.
Podczas modlitwy, o którą poprosiłam tę wspólnotę, podziękowałam Jezusowi za to, że za mnie umarł na krzyżu, zaprosiłam Go do swojego serca i całego życia. Ogłosiłam Jezusa jedynym moim Panem i jedynym Zbawicielem.   
Od tej chwili Jemu zawierzam wszystkie sprawy. On jest jedynym rozwiązaniem moich problemów, uwalnia od lęków, wlewa w serce pokój, daje nadzieję, leczy rany i uczy prawdziwie kochać.
Otwarcie na Jezusa i przemiana serca owocuje również w relacjach z ludźmi, a dla rodziny okazuje się zbawienne.
Chwała Miłosiernemu Panu i Zbawicielowi!                Małgorzata
 
MIŁOŚĆ BOŻA
Od niedzieli 8 kwietnia rozpoczęły się rekolekcje parafialne pod hasłem: „Wstań z kanapy”.
Podczas każdej Mszy św. w wygłoszonej nauce usłyszeliśmy o Miłości Bożej. To pierwszy z 6 tematów naszych rekolekcji. Ks. Joachim podkreślił jak ważne są 3 słowa: BÓG CIĘ KOCHA! – Słowa te wypowiadane z wiarą i nadzieją są potężną siłą, trafiają one do najbardziej ukrytej tęsknoty ludzkiego serca. Ks. Joachim mówiąc o wadze i mocy tych słów zwrócił uwagę, że spotykają się one czasem z niedowierzaniem. Dlatego też postawił pytanie każdemu z nas: co musiałby zrobić drugi człowiek, bym uwierzył, że mnie kocha? Czego od niego oczekuję? Czego oczekuję od Boga, abym uwierzył w Jego miłość? Ks. Joachim uzmysłowił każdemu z nas, że najbardziej przekonujące w miłości Bożej jest to, że Bóg po prostu jest z nami w każdej chwili życia, nieustanie. Bóg nigdy nie odwraca się od człowieka, ale zawsze jest. Bóg kocha nas bezwarunkowo i bezinteresownie oraz daje poczucie bezpieczeństwa. Jeśli Mu zaufamy nie może być w naszym życiu miejsca na lęk, bo jeśli Bóg z nami – któż przeciwko nam? Ks. Joachim podkreślił również bardzo istotną rzecz, że Bóg jest naszym kochającym Ojcem, a my, jako Jego ukochane dzieci zostaliśmy przyjęci do Jego rodziny, do rodziny braci i sióstr, gdzie każdy z nas jest ważny, dostrzegany i wysłuchany. Jednak chyba najważniejszym wyrazem miłości Boga do człowieka jest fakt, że nie zawahał się On wydać swojego Jednorodzonego Syna w ręce ludzi, na ofiarę krzyża, aby każdy z nas mógł wejść do Jego Królestwa i żyć pełnią życia w wiecznej szczęśliwości. Ks. Joachim przypomniał również o bardzo ważnej, wręcz fascynującej rzeczy – o Bożej Miłości Miłosiernej, której doświadczamy szczególnie w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Nie ma większej miłości nad tą, którą darzy nas Bóg. Jednak jak powiedział ks. Joachim sami musimy przestać stawiać przeszkody i bariery Bożej miłości, musimy wpuścić ją do naszego życia i uwierzyć tej miłości. Takim momentem jest każda Eucharystia, w której możemy wypowiedzieć z wiarą: „Pan mój i Bóg mój”. A kiedy przyjmujemy Jezusa w komunii św., w Sakramencie Miłości winniśmy wypowiedzieć z radością: „Panie otwieram swoje serce i pozwalam byś mógł mnie kochać Swoją miłością. Dotknij mnie i przemień”.
Z tymi słowami weszłam w kolejny etap rekolekcji, które odbyły się 13 kwietnia.
Po Eucharystii ks. Krzysztof Jarczyk odwołując się do Katechizmu Katolickiego (Miłość – 1822) chciał abyśmy uświadomili sobie, że miłość jest cnotą, którą musimy w sobie wypracować, a Pan Bóg będąc Miłością jest dla nas najlepszym wzorem. Bóg uświadamia nam, czym jest prawdziwa miłość pisząc do nas miłosny list, jakim jest Pismo Święte. To właśnie w Piśmie Świętym Pan Bóg pokazuje nam jak bardzo nas kocha stwarzając z miłości świat i nas samych na Swój obraz i podobieństwo. I chociaż przez grzech, który jest zaprzeczeniem miłości człowiek odwraca się od Boga, On jest niezmienny w swojej miłości. Jego miłość jest bezgraniczna, Bóg kocha każdego człowieka takim, jaki jest, i zależy mu na zbawieniu każdego z nas. Na co dowodem jest zniżenie się Boga do poziomu człowieka poprzez wcielenie Jezusa Chrystusa, a następnie Jego śmierć na krzyżu. Pan Bóg pragnąc bliskości człowieka zawsze wychodzi mu naprzeciw i czeka na naszą odpowiedź. Bóg jest w stanie nawet zniżyć się do naszej płytkiej miłości, czego przykładem jest fragment Pisma Świętego (J 21, 15-17). Rozmowa Jezusa z Piotrem pokazuje nam 3 określenia miłości: eros (zmysłowa), filia (przyjacielska, bliska) i agape (gdy ktoś życie oddaje za drugiego człowieka). Pan Bóg kocha nas tymi wszystkimi rodzajami miłości. Ks. Krzysztof nawiązując do Ewangelii z dnia (J 6, 1-15) pokazuje nam, że Bóg troszczy się o każdą sferę naszego życia, gdyż Mu na nas zależy. On pragnie naszej otwartości na Jego miłość, odpowiedzi miłością na miłość. Ks. Krzysztof podkreślił, że miłość jest relacją, dlatego nie możemy siedzieć i czekać, tylko musimy wyjść naprzeciw Bożej miłości i pozwolić zanurzyć się w tej Miłości. Bóg daje nam narzędzia, do tego, by mógł nas objąć swoją miłością i zagościć w naszych sercach. Tymi narzędziami jest Sakrament Pokuty i Pojednania, gdzie możemy zanurzyć się w Miłości Miłosiernej, która nam przebacza. Daje nam również Eucharystię, w której pragnie być z nami aż do skończenia świata i zjednoczyć się z nami w komunii św.
 Na zakończenie ks. Krzysztof powiedział, że otwarcie się na Bożą miłość, pozwolenie Bogu na objęcie nas oraz doświadczenie tej miłości przemienia ludzkie życie. Po zakończonej katechezie spotkaliśmy się w grupach dyskusyjnych, gdzie mieliśmy wspólnie wyciągnąć wnioski z usłyszanej konferencji.
Nie bądź oporny na przyjęcie Bożej miłości, nie spotykasz się z obcymi, ale spotykasz się z Braćmi i Siostrami, a przede wszystkim z Ojcem, dla którego jesteś umiłowanym dzieckiem. Nie spotykasz się w miejscu, gdzie możesz czuć się nieswojo, ale spotykasz się w NASZYM WSPÓLNYM DOMU – DOMU NASZEGO OJCA. BRAKUJE NAM CIEBIE!                   Bożena S.

Bóg Miłości

Był czas w moim życiu, kiedy byłam oddalona od  Pana Boga. Kłopoty rodzinne, praca, zmęczenie  i dzieci, to wszystko mnie przerosło. Chodziłam wprawdzie na Msze św. w niedzielę dla spokoju sumienia. Miałam problemy z modlitwą i przystępowaniem do sakramentów. Moja przyjaźń z Bogiem zaczęła się, gdy usłyszałam słowa: „Bóg jest miłością” i że mnie kocha. Usłyszałam te słowa podczas katechezy, którą siostra zakonna, prowadziła dla mojej  5 letniej córki, przed wczesną I Komunią Świętą. Zdziwiłam się bardzo, że Bóg mnie kocha, bo dlaczego miałby mnie kochać, skoro okazałam się niewierną, słabą, leniwą, pyszną itd.
Jako pięciolatka już doświadczyłam miłości Jezusa, gdy przyjęłam wczesną pierwszą Komunię Świętą. Starałam się pokochać Jezusa i odprawiłam 9 pierwszych piątków miesiąca.
A jednak – słowa katechetki, że Bóg mnie kocha przypomniały mi doświadczenie miłości Jezusa podczas mojej I Komunii Świętej - tak, że potem słuchałam pilnie wszystkich nauk katechetki. Przystąpiłam razem z córką do spowiedzi  i Komunii Świętej i postanowiłam również odprawić z córką 9 pierwszych piątków miesiąca. Przez to wydarzenie przekonałam się, że Bóg Miłosierny  ma różne sposoby, aby odnaleźć zabłąkana owcę. Od tego momentu moje życie się zmieniło. Starałam się nie zerwać więzi z Bogiem. To doświadczenie, że Bóg jest wierny w swojej miłości skłoniło mnie do comiesięcznej spowiedzi i częstej Komunii Świętej. Starałam się, by móc co niedzielę przyjmować Jezusa w Komunii Świętej. Dzięki temu Jezus udzielał mi łaski, że mogłam lepiej pracować i bardziej kochać swoich bliskich. Przyjęłam Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Patrząc na radość i miłość z jaką ludzie uwielbiali Jezusa, uwierzyłam w Jego żywą obecność.                                                      Marysia


10 lat temu uczestniczyłam w pielgrzymce do Włoch. Był to już mój kolejny pobyt w tym pięknym kraju. Zwiedzanie go dostarczyło ogromu przeżyć religijnych. Naszym opiekunem duchowym był ks. Piotr Kędziora, który zachęcił nas do wstąpienia do Bractwa Adoracji  Najświętszego Sakramentu. Postanowiłam zapisać się do tej szczególnej diakonii, bo związanej z pogłębianiem i umacnianiem wiary. Pierwsza moja adoracja rozpoczęła się w miesiącu wrześniu 2007r. Trwa do tej pory, czyli        11 rok. Tylko jedna godzina w tygodniu ( może ich być więcej) to tak niewiele, a przynosi niesamowite chwile spędzone w bliskości z BOGIEM – NASZYM największym PRZYJACIELEM, który jest WSPARCIEM w trudnych momentach życia. Modlitwa w ciszy przed TABERNAKULUM wiele razy pomogła mi pokonać smutek i przynieść radość. Wiem to dzisiaj, że nie ma nic cenniejszego niż duchowa więź z JEZUSEM, JEZUSEM, którego nie widzę, ale czuję JEGO obecność w moim codziennym życiu. Każdemu polecam adorować JEZUSA w NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE poprzez modlitwę w ciszy i w skupieniu. Adorować NAJUKOCHAŃSZEGO ZBAWICIELA, który z miłości ku ludziom dzień i noc przebywa w NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE.

„Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga22-23).

W styczniu br. uczestniczyłem rekolekcjach Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym Archidiecezji Katowickiej. Po raz kolejny usłyszałem zdania „Dobrze ze jesteś” oraz „Drogi jesteś w moich oczach, ja cię miłuję”; i po raz kolejny poczułem się bardziej kochany i bardziej potrzebny.
Bo „Być w sercu Kościoła” jak brzmiało hasło rekolekcji, to pragnąć coraz głębszej relacji z Bogiem i spotykanymi ludźmi. To współpraca z Duchem Świętym dla wzrostu tego co Bóg i inni w nas cenią czyli wymienionych wyżej Jego Owoców. Nie zawsze potrafię dzielić tymi owocami, ale ufam że dobry Bóg przebaczy mi chwile gdy emocje były silniejsze od dobrych chęci,
Przyjąłem również podczas jednej z konferencji wskazówkę na moją dalszą drogę przez codzienność – przezwyciężać strach i zrobić krok zgodny z planem Boga. A wtedy Bóg mi pomoże, tak jak osuszył koryto Jordanu gdy zgodnie z Jego Wolą Izraelowi przyszło je przekroczyć lub Morze Czerwone gdy Mojżesz wyprowadzał lud z Egiptu.
W drobnych sprawach już doświadczyłem Jego pomocy. Np. poprzez niespodziewany i bezinteresowny prezent od kolegi (w postaci gitary), gdy zastanawiałem się czy spróbować poprowadzić śpiew podczas Eucharystii wspólnotowej.                                                                                                                           Darek, Wspólnota Modlitewna Odnowy w Duchu Świętym
 
Moja Adoracja

Do Bractwa Adoracji Najświętszego Sakramentu należę od paru miesięcy. Wcześniej lubiłam (i nadal lubię) wchodzić na modlitwę do każdego napotkanego kościoła. W niektórych, Najświętszy Sakrament jest wystawiony przez cały dzień. To są krótkie modlitwy, kilkuminutowe. Dzisiaj jedna godzina adoracji wydaje się za krótka na spotkanie z Bogiem pod postacią chleba  w Tabernakulum.    
W wyobraźni widzę Pana Jezusa stojącego na stopniach ołtarza  z wyciągniętymi ramionami. Widzę jego kochające, piękne oczy i uśmiechniętą twarz. Zaprasza, aby się zbliżyć jak do kogoś najbliższego, kogo się kocha i z radością położyć głowę na Jego ramieniu. Tak mówił do św. Faustyny Kowalskiej: „ Oprzyj głowę swoją o ramię moje i odpocznij, zaczerpnij siły. Ja jestem z Tobą.” Jezus pragnie naszej obecności i naszej modlitwy uwielbienia i miłości. Nie tylko wtedy gdy czegoś potrzebujemy. Bo jak mówi przysłowie „jak trwoga to do Boga”
Skarżył się św. Małgorzacie Marii Alacoque  z Paray le Monial: „ Oto Serce, które tak bardzo ludzi ukochało, a które otrzymuje od wielu, nawet od tych najbardziej umiłowanych, tylko oziębłość i niewdzięczność”.
Jak dobrze, że przez cały dzień nasz Zbawiciel nie jest sam, że są osoby czuwające na modlitwie. Miłość i czułość do Pana  przychodzi w ciszy przed Tabernakulum.                          L.G.
Każdego roku, gdy przychodziła pora kolędy otwierały się drzwi i na korytarz wychylały się głowy sąsiadów oczekujących wizyty księdza. Wymienialiśmy wtedy okolicznościowe uwagi na temat usłyszanego dzwonka ministranta, albo spekulowaliśmy, który tym razem kapłan nas odwiedzi.
Podczas ubiegłorocznej kolędy ksiądz Proboszcz zasugerował mi, byśmy spróbowali  przeżyć taki czas we wspólnocie „korytarzowej” i zobowiązał mnie do zaproponowania tego sąsiadom.
W pierwszej chwili wydawało się to proste, ale gdy zbliżał się czas tegorocznej kolędy wszystko się we mnie sprzeciwiało, by pukać do kolejnych drzwi i przekonywać sąsiadów do „korytarzowego” świętowania odwiedzin kolędowych.  Westchnęłam do Ducha Świętego, aby działał  w tej sprawie i kiedy już uzgodniliśmy wspólnie z mężem propozycję organizacji, wyruszyłam  do sąsiadów.
Co za radość! Każdy wyraził zainteresowanie i bardzo szybko ustaliliśmy czym kto może służyć.
Wkrótce na korytarzu znalazł się stół przykryty białym obrusem, udekorowany świątecznie wraz z krzyżem i świecami. Pojawiły się wypieki – dary każdej rodziny, kawa i herbata.
Ksiądz pobłogosławił każdą rodzinę i jej domostwo, a potem zasiedliśmy przy wspólnym stole. Czas upływał, a ani nam, ani księdzu, /na którego czekały następne rodziny/ nie chciało się kończyć miłego i radosnego biesiadowania.                                                                                                                                                                                                                  Małgosia    

Łaski płynące z Duchowej Adopcji

Pragnę podzielić się świadectwem jak Maryja działa w moim życiu. Rok temu dowiedziałam się od mojej siostry, że modli się za dziecko adoptowane duchowo. Postanowiłam też modlić się, nie wiele wiedząc o Duchowej Adopcji. Zrobiłam prywatnie przyrzeczenie odmawiając codziennie Ojcze nasz i 10 Zdrowaś Maryjo, a codzienną dodatkową modlitwę układałam własnymi słowami. Po pewnym czasie zauważyłam, że wprowadziła mnie w radość i pokój serca, a gdy minęło 9 miesięcy cieszyłam się, urodziło się dzieciątko, które było zagrożone w łonie matki dzięki mojej modlitwie.
W tym roku Maryja zaprowadziła mnie na rekolekcje Duchowej Adopcji, gdzie dowiedziałam się, jak wielkie jest to dzieło Matki Bożej Częstochowskiej i jak bardzo zależy Jej na każdym ludzkim życiu, a zwłaszcza bezbronnym. Po powrocie z rekolekcji w naszym kościele w Święto Życia odbyło się uroczyste zaprzysiężenie Duchowej Adopcji i wobec kapłana wraz ze wszystkimi kandydatami złożyłam przyrzeczenie. Do dodatkowych postanowień dodałam czytanie codziennie Pisma Świętego. Bałam się, że nie podołam, bo miałam z tym problem tłumacząc, że nie mam czasu, albo nic nie rozumiałam. Na początku pilnowałam się, aby codziennie przeczytać chociaż kilka słów. Po kilku miesiącach zauważyłam, że sama sięgam po Pismo Święte i Bóg przemawia do mnie przez swoje Słowo.
Dzisiaj dziękuję Maryi za wszystkie dary, które otrzymałam za Jej wstawiennictwem. Codziennie rano przypomina mi o modlitwie za dziecko adoptowane.
Zachęcam wszystkich do Duchowej Adopcji, a Matka Boża obdarzy Cię darem modlitwy, pokojem serca, miłością i radością.
Bogusława
 
Służba w Diakonii Liturgicznej
 
Wypowiadanie się na głos, dla większej grupy osób, ale stojąc wśród tłumu, jest w miarę proste. Zgromadzeni tuż obok ludzie są dla mówiącego podporą. Inaczej jest, gdy trzeba z tego tłumu wystąpić i stanąć całkiem osobno. Już nie tak łatwo się odezwać. Stoi się w pojedynkę, jest się podenerwowanym, czuje się tremę. Z takimi odczuciami utożsamiam się całkowicie. Kiedyś zaproponowano mi, by śpiewać psalm w czasie Eucharystii. Zaśpiewałam. Potem poszłam na spotkanie diakonii liturgicznej. Służba w tej grupie polega na tym by czytać Słowo Boże, śpiewać psalm w czasie Eucharystii. Bóg obdarował mnie darem dobrego głosu. Służę więc swoim głosem. Kiedy w czasie Eucharystii wychodzę by śpiewać psalm, bądź czytać Słowo Boże, ciągle odczuwam tremę i jestem podenerwowana. Jedynie myśl, że robię to dla Jezusa, dodaje mi odwagi by „wyjść” z tłumu i stanąć w pojedynkę, aby służyć w mojej wspólnocie parafialnej.
Czytelniku, jeżeli Bóg obdarował Cię darem dobrej dykcji, dobrym głosem i chcesz nim służyć dla swojej parafii, przyjdź na spotkanie Diakonii Liturgicznej. Spotkania odbywają się w drugi czwartek miesiąca o godz.18,45. Zawsze jednak według ogłoszeń parafialnych.                                                                                                                          Maria
 
Diakonia Liturgiczna spotyka się w drugi wtorek m-ca o godz. 18.45 w kaplicy św. Jóżefa
 
Duch św. w moim życiu

Po przejściu na emeryturę chciałam być przydatna w jakimś dobrym celu tzn. być w Kościele i rozwijać się.
Długo nie czekałam, bo gdy pojechałam do Czestochowy  zaproszona przez Olę  z grupy Odnowy w Duchu Świętym
Poczułam,  że to jest Kościół żywy uwielbiający Boga żywego. Nauczyłam się rozważania słów Ewangelii, uwielbiania Boga i oddawania się pod działanie Ducha Świętego, który we wszystkim pomaga i naucza. Przeżyłam seminarium Odnowy w Duchu Świętym po którym doświadczyłam mocnego wylania Ducha Św.  Inaczej spojrzałam  na moją rodzinę i obowiązki wobec niej.  Poczułam ,że pełnię wole Boga przez jeszcze większe obowiązki, które przyszły do wykonania. Czuję do tej pory, że Duch Świety, którego przyjęłam podczas modlitwy  przygarnął mnie, wzbudził wiekszą wiarę, nadzieje i miłość. ….Przybywaj Duchu Święty i przemieniaj nasze życie, trudne sytuacje rozwiązuj i wyprowadzaj z nich  dobro. Wspieraj i prowadź do świętości.                                                                                                                                                                                                                                   Maria O.
 
Spotkania Odnowy w Duchu św. w każdy poniedziałek o godz. 18.45 w salce nr 2.
 
Moja adoracja...
 
Przed kilkunastu laty ksiądz Chromy, nasz ówczesny wikary, ogłosił, że powstaje nowa grupa parafialna adorująca Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Ucieszyłam się, że znaleźli się chętni ludzie, dzięki , którym kościół będzie otwarty w tygodniu. Będąc osobą dość zapracowaną nie brałam pod uwagę swojego udziału w tej grupie. Dojrzewałam do decyzji parę lat. Stało się to po tym, kiedy na nowo odkryłam, że na Mszy Św. muszę uczestniczyć nie tylko powierzchownie, myśląc kiedy się wreszcie skończy, ale umysłem i sercem. W dzisiejszej Ewangelii jest mowa o uczcie i zaproszonych gościach weselnych. Niektórzy zlekceważyli zaproszenie Pana i w ogóle nie przyszli, a jeden z nich przyszedł, ale nie ubrał stroju weselnego. Adoracja Pana Jezusa w tabernakulum stała się dla mnie jedną z okazji, aby przyjąć od Boga strój weselny i coraz bardziej przyoblekać się w Chrystusa czyli współpracować z łaską, którą od Niego otrzymuję, poprzez uczynki miłości i miłosierdzia. Pozdrawiam              K.Szuba

Spotykamy w I czwartek m-ca na Mszy św. o 18.00, potem spotkanie w salce nr 1.

Zgromadzeni na modlitwie z Panem Swym…

Należę do Żywego różańca. W sobotę 7 października, uczestniczyłam w Archidiecezjalnej Pielgrzymce Żywego Różańca, wspólnot modlących się na różańcu i Bractwa Szkaplerznego. Spotkanie miało miejsce w Archikatedrze Katowickiej, naszym lokalnym „wieczerniku”. Dlaczego właśnie teraz tak nazwałam tę świątynię? Otóż jak śpiewaliśmy w pieśni „Zgromadzeni na modlitwie z Panem swym, w Wieczerniku jak kiedyś Piotr i Jan…” czułam wspólnotę kościoła zgromadzoną w imię Jezusa, dla Maryi i ku Jej czci. Ona była z nami obecna, tak samo jak kiedyś w Wieczerniku ze wspólnotą Apostołów, z tworzącym się kościołem.
Wspominaliśmy 300 rocznicę koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, oraz 100 lecie objawień w Fatimie. W czasie homilii ks. Arcybiskup Wiktor Skworc między innymi wspomniał o wezwaniu z Fatimy do odmawiania różańca i do pokuty. Słowa, które powiedział, iż ”nasza pokuta to ofiara z wypełniania religijnych i codziennych obowiązków”, utkwiły w mym sercu.
Teraz wiem, że miałam tam być, aby to usłyszeć.                Maria
 
Spotkania w ostatni czwartek m-ca na Mszy św. o godz. 18.00     

Moja OAZA...

Paweł - W oazie jestem od około 2 lat. Byłem z początku niechętny, żeby do niej wstąpić. Jednak po namowie księdza i koleżanki z klasy postanowiłem to uczynić. W oazie najbardziej podoba mi się to, że wspólnie z innymi młodymi ludźmi mogę rozważać słowo Boże i dzielić się wiarą. Polubiłem także bardzo charakterystyczną dla oazy modlitwę, zwaną Namiotem Spotkania, w którym poprzez rozmyślanie nad fragmentem Pisma Świętego można budować relację z Panem Bogiem przez Chrystusa w Duchu Świętym. Bez uczestnictwa we wspólnocie, choć da się to zrobić, to jednak trudniej rozwijać swoją wiarę.
Dominika – Dla mnie oaza, czyli Ruch Światło-Życie bardzo dużo dała. Zaczęłam pojmować o co tak naprawdę chodzi w wierze katolickiej, oraz bardziej doświadczam Boga w swoim życiu. Najbardziej na naszych spotkaniach porusza mnie Namiot Spotkania, bo mogę porozmawiać z Bogiem w ciszy, sam na sam.

Czekamy na Was w każdy piątek, po Mszy św o 18.00. Zapraszamy!

Diakonia Słowa - świadectwo

Przynależność do Diakonii Słowa daje mi możliwość robienia czegoś dobrego bezinteresownie - pisania tekstów do gazetki parafialnej, oraz pogłębiania swojej wiedzy na rozmaite tematy religijne. Dzięki spotkaniom naszej grupy poznałam wspaniałych ludzi, którzy wyznają te same wartości co ja, mają tę samą pasję - pisanie, i w dodatku mieszkają na tym samym osiedlu! Każdy z nas jest inny, jesteśmy w różnym wieku, lecz w Bogu jesteśmy rodziną i każdego dnia modlimy się za siebie nawzajem. Cieszę się ogromnie, że poprzez Diakonię Słowa mogę, robiąc to co lubię, służyć Bogu i ludziom. Gdzieś w głębi serca czuję, że dzięki tej służbie Bóg w godzinie śmierci spojrzy na moją grzeszną duszę trochę łaskawiej...     Agnieszka Kołowicz
 
Spotkania Diakonii Słowa wg ogłoszenia.

Moja OAZA...
 
Agnieszka S.: Oaza – to miejsce dla mnie wyjątkowe, miejsce gdzie mogę być w stu procentach sobą. Na oazę chodzę już 3 rok, zaczęłam pod koniec 3 klasy gimnazjum. Nie byłam jeszcze na rekolekcjach oazowych, ale może w przyszłości pojadę. Mimo tego, że nie byłam, oaza to dla mnie wyjątkowa wspólnota, wspólnota ludzi, którzy są podobni, mają podobne priorytety, wyznają w życiu podobne wartości. Tutaj nikt nikogo nie ocenia, a każdy daje wspólnocie coś co ma najpiękniejsze – siebie. To na oazie poznałam wspaniałych ludzi, zwłaszcza jedną, bliską mi osobę. Jak przychodzę na oazę to zapominam, odcinam się od problemów dnia codziennego, obowiązków, natłoku zadań i robię coś dla swojej duszy, coś co procentuje. Nie żałuję ani jednej godziny tutaj spędzonej, ani jednej chwili, bo każda z nich coś we mnie „zostawia”, coś co może kiedyś wyda, albo już wydało owoce.  Spędzamy wspólnie chwile, nie tylko w piątki, na spotkaniach formacyjnych, ale również na ognisku, wspólnych wieczorach filmowych czy innych organizowanych spotkaniach. Zapraszam Cię na OAZĘ. Przyjdź i otwórz się na Boga, a nie pożałujesz!
Agnieszka D.- Oaza to dla mnie doświadczenie prawdziwej miłości, a szczególnie podczas wakacyjnych rekolekcji. Czas rekolekcji oazowych to idealnie zorganizowane 15 dni, podczas których bardzo wiele się zmienia. Sama w tym czasie odkrywam swoje życiowe priorytety, odnajduję rozwiązania problemów, a do tego codziennie doświadczam łaski Boga.
 
Czekamy na Was w każdy piątek, po Mszy o 18:00. Zapraszamy!

Poświęcony czas


Aby służyć w diakonii porządkowej, wydawało mi się, że to nie dla mnie. Jestem osobą pracującą zawodowo i cały tydzień mam bardzo zajęty. Sobota jest dniem, w którym mogę odrobić w domu zaległości i nie tracić czasu na jakieś inne rzeczy. Niech to robią osoby, które nie pracują i mają w sobotę rzeczywiście wolne. Tak myślałam do chwili pewnego zdarzenia.
Otóż miałam załatwić ważną sprawę wspólnie z moją koleżanką, która należy do diakonii porządkowej.
Zaproponowałam, że spotkamy się o 11,00, bo myślałam, że sprzątanie naszego kościoła to już tyle potrwa. Tymczasem koleżanka mi mówi, że możemy spotkać się już o godz. 9,00, gdyż kościół sprzątają około godziny. Zaczynają po porannej Mszy, a więc o godz. 7,30  a kończą gdzieś w granicach godziny 8,15 do 8,45. Ten fakt sprawił, że jednak rozważyłam możliwość poświęcenia około godziny tygodniowo, aby sprzątać mój kościół. Chodzę w soboty rano na Mszę św. a więc wystarczy po Mszy zostać na chwilę i sprawa załatwiona. Po kilku takich sobotach na próbę, zostałam członkiem diakonii porządkowej. I nie żałuję, a poświęcony czas, wraca do mnie w inny sposób.                Maria

Z Tysiąclecia do chóru „Dei Patris”

Nie ukrywam, że lubię śpiewać. Kiedy więc zdecydowałam się chodzić na próby naszego parafialnego chóru nie myślałam wtedy, że tak pokocham zespołowe śpiewanie. Wyjątkowym dla mnie przeżyciem było jak pierwszy raz zaśpiewałam w chórze, w gronie tych cudownych ludzi. Tak, miałam na sobie „gęsią skórkę”.
Nasza Dyrygent pani Aldona nie tylko uczy nas pięknego, zespołowego śpiewu, ale też zwraca nam uwagę - Komu śpiewamy? Bogu! A wtedy i inna koncentracja, i skupienie i inny sposób odbioru na próbach i występach chóru. A ja osobiście odbieram to jako pogłębienie mojej wiary. Gdybyś zatem miała lub miał ochotę być tym gronie ludzi, to Cię serdecznie zapraszam.                                                                                                                                                                                                                                     Danuta
Próby i zapisy do chóru:    w każdy poniedziałek  w godz. 17:00 – 19:00

Moja OAZA...

Magdalena: Na tak zwanej oazie jestem od niedawna, ale już odczułam na spotkaniach bliskość Boga. Dzięki wspólnemu czytaniu Biblii i omawianiu konkretnych fragmentów, lepiej rozumiem wiarę. Fascynuje mnie to, jak ludzie mogą interpretować Pismo Święte. Uważam, że Ruch Światło-Życie pomaga nam rozwinąć swoją duszę i zbliżyć się do Pana.
Monika: Chodzę na oazę dopiero od roku, ale mogę polecić ją każdemu. Jeśli myślicie, że tutaj ludzie odmawiają tylko różaniec to muszę Was zaskoczyć. Głównym zajęciem oazy jest szerzenie miłości i dobrego postępowania. Na spotkaniach poznajemy wartościowych ludzi, dzielimy się przeżyciami i problemami, często otwieramy się przed innymi, pogłębiamy wiarę i wiedzę chrześcijańską. A we wszystkich tych działaniach odkrywamy jawną obecność Chrystusa. Nie widujemy się jednak tylko w piątki. Oglądanie filmów, wizyty w obiektach rozrywkowych, pielgrzymki i zabawy jednoczą nas dodatkowo. Ale nic się nie stanie jeśli kiedyś nie będziecie w nich uczestniczyć. Zapomnieniem o problemach, spokojem ducha i dobrym nastrojem, który jest dla mnie nieodłącznym elementem oazy, chciałabym się z Wami podzielić.
Czekamy na Was w każdy piątek, po Mszy o 18:00. Zapraszamy!
 
Co mi dało uczestnictwo we wspólnocie Duszpasterstwa Małżeństw.

Jak prawie dziewięć lat temu wspólnie z żoną zaproponowaliśmy ks. Proboszczowi utworzenie w parafii grupy Duszpasterstwa Małżeństw nie przypuszczałem jak ważna dla mnie osobiście będzie to grupa. Pomysł na spotykanie się w grupie małżonków zrodził się z naszej potrzeby serca oraz z rozmów z innymi małżeństwami w parafii, które chciałyby pogłębić swoje relacje z Bogiem a także relacje z innymi parami starającymi się na co dzień pielęgnować sakrament małżeństwa.  Nie wiadomo dlaczego, ale Pan Bóg tak właśnie wymyślił funkcjonowanie świata, że najpełniej można odkrywać Boga we wspólnocie.
„Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20)
Z perspektywy tych dziewięciu lat mogę powiedzieć, że bycie we wspólnocie, to bardzo ważna rzecz – nie tylko ze względu na wartości duchowe, ale także te przyziemne i czysto ludzkie. Jeżeli ma się okazję do podzielenia się codziennymi problemami, do wymiany poglądów i doświadczeń, jeżeli można wspólnie świętować przy stole, wspólnie wyjechać na rekolekcyjny weekend, wspólnie obejrzeć ciekawy film i o nim podyskutować czy wspólnie wyjść do teatru – to łatwiej odnaleźć się później w codziennym życiu i funkcjonować w świecie, który nie zawsze żyje wartościami dla nas bliskimi. Trzeba jasno zaznaczyć, że wspólnotę tworzą ludzie ale także duszpasterz. My mieliśmy to szczęście, że przez ponad siedem lat opiekował się nami ks. Marek, który przez swoje zaangażowanie, bezpośredniość i otwartość sprawił, że czujemy się dzisiaj trochę jak jedna rodzina.  Jak wspomniałem wspólnotę tworzą ludzie wraz ze swoimi wadami i słabościami – dlatego też bycie we wspólnocie uczy kompromisów i tolerancji oraz otwartości na potrzeby innych. Wielką wartością jest to, że w trudnych chwilach można liczyć na Wspólnotę.
Doświadczyłem tego w sposób szczególny w czasie, gdy zachorowała moja żona. Jestem przekonany, że modlitewne wsparcie wspólnoty, którego doświadczaliśmy w tym trudnym czasie pozwoliło mi i całej mojej rodzinie zachować spokój i ufność w Boże prowadzenie. Wiem, że gdy żona odchodziła z tego świata w kaplicy na probostwie członkowie wspólnoty pełnili modlitewne dyżury. Może dlatego Pan Bóg dał Jej łaskę odejścia po przyjęciu Komunii Św.,  w godzinie miłosierdzia - w Święto Matki Boskiej Miłosierdzia. Po śmierci Maryli otrzymałem od naszej wspólnoty wspaniały dar – Msze św. Gregoriańskie w intencji mojej żony. Dlatego jestem osobiście przekonany, że Marylka cieszy się teraz oglądaniem Boga w niebie.  
                                                                                                                                                                                                                                                            Bogusław Bernad
Spotkania Duszpasterstwa Małżeństw odbywają się w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca o godz. 20.00.

Darowany dług

Na spotkaniu Odnowy w Duchu Świętym gdy rozważaliśmy fragment Ewangelii Św. Mateusza, (Mt 18,21-35), Bóg przemówił do mnie szczególnie w słowach: „Pan ulitował się nad tym sługą, wypuścił go i dług mu darował”. (Mt 18,27). Uświadomiłam sobie wówczas jak wiele Bóg mi daruje w czasie sakramentu pokuty. Po odejściu od konfesjonału jestem radosna, spokojna wewnętrznie, wydaje mi się, że chodzę kilka centymetrów nad ziemią, gdyż Jezus uwalnia mnie od ciężaru grzechu, okazuje miłosierdzie, lituje się nade mną, daruje tyle win i to bezwarunkowo.  
Proszę Miłosiernego Boga, aby ten stan trwał jak najdłużej, abym nie ulegała słabościom i pokusom. Wiem, że umocnienie daje mi między innymi uczestnictwo w cotygodniowych spotkaniach Odnowy w Duchu Świętym.            Maria

Spotkania Odnowy w Duchu św. w każdy poniedziałek o godz. 18.45 w salce nr 2.

NABOŻEŃSTWO DO ŚW. RITY



  1. Nabożeństwo do Św. Rity
    - 22 każdego miesiąca


  2. o godz. 18.00
    w okresie letnim, w górnym kościele

    o godz. 17.15
    w okresie zimowym, w dolnym kościele


I KOMUNIA ŚWIĘTA W 2025 ROKU



I KOMUNIA ŚWIĘTA W 2025 ROKU
 

Szkoła Podstawowa „Omega” - 4.05.2025 r. (niedziela) - godz. 11.00
 

Szkoła Podstawowa nr 58 - 11.05.2025 r. (niedziela) - godz. 11.00

 
Szkoła Podstawowa nr 66 - 18.05.2025 r. (niedziela) - godz. 11.00


Szkoła Podstawowa nr 60 - 11.05.2025 r. (niedziela) - godz. 11.00

WYSZUKIWANIE ZMARŁYCH NA NASZYM CMENTARZU

ZAPRASZAMY DO INTERNETOWEGO SYSTEMU WYSZUKIWANIA OSÓB POCHOWANYCH
NA NASZYM CMENTARZU - GROBONET2.6:


ARCHIDIECEZJA KATOWICKA








Pielgrzymka na Filipiny 30.01-11.02.2025
Program
Zapisy


Transmisja Mszy św. - online

 
 
 
Transmisja Mszy św. w naszym kościele:

W niedziele o godz. 9.30 oraz w tygodniu o godz. 18.00
 



Jesteś naszym 22 gościem dzisiaj


Jesteś naszym 3496 gościem w tym tygodniu


Jesteś naszym 1411849 gościem od 01.01.2017